13 MARCA 2015
Dawno, dawno temu ( a dokładnie wczoraj) w małe wiosce zwanej Konarzewo doszło do niezwykłych zdarzeń, a wszystkie wydarzyły się grupce dzieci.
Jak co dzień dzieci idąc do szkoły zatrzymały się na placu zabaw.
- Znowu idziemy do szkoły. - lamentowała Wera.
- Nie przesadzaj wole iść do szkoły niż do pracy. - dodała Monia.
- Masz racje. - zgodził się Kuba.
- Spójrz ! - krzyknęła Wera.
- O rety mały wilczek. - zawołała Monia.
- Co w tej okolicy ? - zdziwił się Kuba - wilki przecież występują na Mazurach i w górach.
- Nie jestem wilkiem. - przemówił wilk ludzkim głosem.
Dzieci ogłupiały a ich szczęki prawie dotknęły ziemi.
- Podajcie mi grzane piwo to sami zobaczycie. - kontynuował wilk.
- Zaraz, zaraz czy ty myślisz, że uwierzymy Ci w te bzdury. - zakpił Kuba.
- Nie wierzysz mi?
- A co jesteś tylko halucynacją. - wypowiedziała Wera.
- Podajcie mi lustro - rozkazał wilczek.
Dzieci po paru minutach podały mu lustro i nie wierzyli własnym oczom w odbiciu zwierzęcia widać było najprawdziwszą postać ludzką.
- I co uwierzyliście mi? - zapytało zwierzątko.
- Dobra czekaj tu jutro a dostaniesz to co chcesz - odpowiedziały dzieci.
Następnego dnia wilczek czekał, i czekała, i czekał, ale się nie doczekał.
Stworzonko zaczęło płakać, i pognało do lasu.
- A myślałem, że powrócę do swojej prawdziwej postaci. - zawył wilczek.
A tym czasem dzieci szły do szkoły, ale inną drogą.
- Dał się nabrać ten zwierz. -powiedział Kuba.
- Wiesz, troche mi go szkoda. - wyszeptała Monia.
- I co z tego dobrze wiesz że gadające wilki nie istnieją. - wypowiedziała się Wera.
- Może to był sen? - zamyśliła się Monia.
- No nareszcie wracasz do normalności - zawołał Kuba.
Po szkole dzieci się rozstały.
- Pójdę do tego wilczka i dam mu te piwo. - postanowiła Monia.
Szła, szła i doszła na plac zabaw.
- Wilczku jesteś tu? -zapytała Dziewczynka -Mam dla ciebie piwo.
- Nareszcie - krzyknął wilczek- już myślałem, że nigdy się nie doczekam.
- Masz, pij - rozkazała Monia.
Zwierze piło, piło, piło i z każdym łykiem zmieniał się.
Zwierze piło, piło, piło i z każdym łykiem zmieniał się.
- To działa. - zawołała Monia i już po paru minutach stanął przed nią przystojny chłopak.
- Dziękuje ci - powiedział -znów jestem sobą i pobiegł w stronę Stęszewa.
- Nie ma za ca.- powiedziała Monia i poszła w swoją stronę.
A jaki morał z tego zawsze bąc miły do swoich przyjaciół i obcych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz